Zaczęła oddychać szybciej, gdy spostrzegła, że znowu wpatruje się wygłodniałymi
oczami w jej piersi. Spojrzała w dół i zobaczyła wyraźnie rysujące się pod cienkim materiałem halki stwardniałe brodawki. W pierwszym odruchu chciała się zasłonić, ale zaraz uświadomiła sobie, jakie wrażenie robi na nim ten widok. - Ty też się rozbierz - powiedziała. Gdy bez słowa spełnił jej życzenie, zdumiało ją, jaką ma nad nim władzę... przynajmniej tej nocy. Zrzucił frak i wziął ją w ramiona. Z westchnieniem uniosła się na palcach, domagając się pocałunku. - Mogłeś wyjść z balu z każdą z obecnych na nim dam - stwierdziła, wyciągając mu koszulę ze spodni. - Dlaczego akurat ja? Stara panna, guwernantka o zaszarganej reputacji? - Pragnę tylko ciebie. - Zdjął koszulę. - Wszyscy ci idioci, z którymi tańczyłaś, też cię pożądali. Dlaczego ja, Alexandro? Przesunęła dłońmi po nagim, gładkim torsie, twardych mięśniach, ciepłej skórze. Nie kocham ich, omal jej się nie wyrwało. - Nie ufam im. - A mnie ufasz? - zapytał ochrypłym głosem, oderwawszy usta od jej ramion i szyi. Zamknęła oczy. - Tak, mimo że nie chcę. - Panna Gallant sama idzie przez życie, tak? Próbowała odczytać wyraz jego twarzy, ale dostrzegła jedynie ciekawość i pożądanie. - Panna Gallant doszła do wniosku, że to najlepszy sposób, żeby przez nie przebrnąć. Powoli zsunął z jej ramion wąskie tasiemki. - Ale nie dzisiaj - mruknął. Potrząsnęła głową. - Nie dzisiaj. Halka z. szelestem opadła na podłogę. Alexandra została w samych pończochach i butach. Spodziewała się, że Lucien ją obejmie, tymczasem on ukląkł przed nią i zdjął jej buty. Miał wprawę w rozbieraniu kobiet, bo każde jego dotknięcie było pieszczotą. Kolana się pod nią ugięły. Wbiła palce w jego nagie ramię, żeby utrzymać równowagę, kiedy ściągał jej pończochy. Niewiele brakowało, żeby zemdlała, lecz żałowałaby później każdej chwili. - Co miała na myśli lady Victoria, mówiąc, że nie powinnaś znowu uciekać przed Virgilem Rettingiem? Alexandra zmarszczyła brwi. - Nie chcę o tym rozmawiać. Zaśmiał się. - To jedyny moment, kiedy mogę być pewny, że wydobędę z ciebie odpowiedź. - Wstał i pocałował ją namiętnie. - Powiedz mi. - Jakieś dwa lata temu, zanim przyjęłam posadę u lady Welkins, natknęłam się na niego w Bath - wyrzuciła z siebie pospiesznie, żeby niepotrzebnie nie tracić czasu. - Byłam taka zła, że widzę go zdrowego i bogatego, i zadowolonego z życia, że zrezygnowałam z pracy i czym prędzej wyjechałam, żeby na niego nie patrzyć. - Rzeczywiście jego widok może wywołać niestrawność - zgodził się Lucien. Obszedł ją wolno, pieszcząc przy tym ramiona, plecy, pośladki i brzuch. O dziwo, nie czuła się zawstydzona albo wystraszona. Pod jego dotykiem jej ciało ożywało, pragnęło czegoś więcej. - Pocałuj mnie - szepnęła. Uśmiechnął się i spełnił prośbę. Ujął w dłonie jej piersi i przez chwilę je drażnił, zadając im rozkoszne tortury. Potem schylił się i musnął brodawki językiem, potęgując jej podniecenie. Zadrżała i wplotła palce w jego włosy. - Lucienie. Gdy krzyknęła jego imię, chwycił ją na ręce i zaniósł na sofę. Sam ukląkł na podłodze i zaczął ssać najpierw jedną, potem drugą jej pierś. Alexandra oddychała spazmatycznie. - Powiedz mi, co czujesz - wyszeptał. Z dręczącą powolnością sunął gorącymi wargami od jej łona ku górze: do piersi, szyi i wreszcie ust.